czwartek, 14 marca 2013

Po pierwsze: nie szkodzić.

We fryzjerstwie jak w medycynie - zawsze sprawdza się zasada "po pierwsze: nie szkodzić".
Najgorsze co możemy zrobić  swoim włosom, to pozbawić ich naturalnego uroku. Moja własna teoria mówi, że każde włosy go mają (a przynajmniej miały, zanim zostały go w chemiczny, mechaniczny czy jeszcze inny sposób pozbawione ;)). Urok ten nie jest zależny od skrętu, koloru, gęstości czy długości. Po prostu jest. Każda fryzura może mieć w sobie to "coś". Pytanie tylko, czy jesteśmy w stanie to dostrzec i docenić. A natura przecież nie jest stronnicza. Dając jednym włosy gęste i czarne nie chciała zrobić na złość blondynkom z włosami cienkimi i delikatnymi - ani na odwrót. Dlatego często kieruję się prostą zasadą: mniej, znaczy więcej. Tym samym nie wygładzam przesadnie pasm w upięciu włosów kręconych i nie polecam drobnych loczków dla włosów prostych jak drut, jeśli fryzura ma wytrzymać dobrych parę godzin. Zawsze można użyć podwójną dawkę lakieru, ale... No właśnie - lakier. Pogromca fryzur okolicznościowych :)
Wiecie co słyszę najczęściej, robiąc "wywiad" przed zabraniem się do czesania? Żeby fryzura wyglądała naturalnie, aby móc się w niej czuć nadal sobą. I chodzi mniej więcej o to, żeby nie skończyć z "ciałem obcym" na głowie, fryzurze przesadzonej, zbyt mocno utrwalonej, takiej, której aż strach dotknąć. Znacie te historie o wizycie u fryzjera przed jakąś ważną uroczystością, które skończyły się katastrofalnie szybkim powrotem do domu (żeby nikt nas nie zobaczył!), lamentem przed lustrem, pospieszną, samodzielną próbą modyfikacji fryzury lub - co gorsze - bezpośrednim unicestwieniem jej pod kranem. No właśnie, ja też znam wiele takich historii. Miało być tak pięknie, a fryzura przekroczyła nasze wyobrażenia... i to w złym tego wyrażenia znaczeniu. W wielu przypadkach zapewne ta "fryzjerska tragedia" to tylko subiektywna opinia samego "poszkodowanego", którego wizja minęła się gdzieś z wizją fryzjera. Niemniej jednak zawsze warto minimalizować ryzyko takich zdarzeń i umawiać się na fryzury próbne lub po prostu jasno i zrozumiale tłumaczyć, o co nam chodzi, a słowo naturalność wyjątkowo mocno zaakcentować ;-)

Abstrahując od fryzur okolicznościowych, jeszcze dwa słowa o koloryzacji. W tej kategorii zgadzam się z teorią, że włosy powinny  być rozjaśnione/ przyciemnione jedynie o 2 tony w stosunku do koloru naturalnego. Choć ta teza ma zapewne wielu przeciwników - w końcu naturalność to dla niektórych ostatnia cecha, którą chcieliby zostać opisani - i to także szanuję. Poszaleć możemy za to z odcieniem koloru - choć granice będzie tu wyznaczać nasz typ kolorystyczny. Dla wszystkich tych, którzy nie znoszą wszelakich ograniczeń, dodam, że zasady są podobno po to, aby je łamać ;).

środa, 20 lutego 2013

Fryzura na ten wyjątkowy dzień.


Dzień ślubu ma w sobie niezwykłą magię. Może między innymi dlatego, że w tym jednym dniu kobieta zmienia się w kogoś, kim pragnie być (przynajmniej takie jest założenie ;)). Wybiera idealną dla siebie suknie, idealne miejsce, idealny makijaż, idealną fryzurę, idealne kwiaty, idealną scenerię, idealnego fotografa i w końcu...idealnego mężczyznę ;) Wszystko po to, by przeżyć ten dzień najpiękniej jak się potrafi - ma on w końcu na długo pozostać w naszej pamięci. To dlatego na długo wcześniej obmyślamy każdy szczegół, szukając czegoś wyjątkowego, czegoś właśnie dla nas. Myślę, że fryzura jest jednym z elementów, które w znacznej części pochłaniają nasze myśli związane ze stylizacją ślubną. Z tych właśnie powodów poświęcam jej zawsze szczególną uwagę i traktuję jako extra-wyzwanie. Poniżej jedna z moich prac, która miała pomóc zrealizować ślubną wizję pewnej pięknej Panny Młodej :)






                    A poniżej, zaznaczone w okręgach fryzury będące inspiracją do tego upięcia:



The power of blonde

Czy kolor włosów ma znaczenie we fryzurze? Moim zdaniem zdecydowanie tak. Pomijając, jak wiele można kolorem "narysować", zmniejszyć, uwydatnić itd., to niektóre upięcia na blond włosach wyglądają po prostu efektowniej. Detale są bardziej widoczne i "zlanie" się fryzury w jedną całość na pewno nam nie grozi :).
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Pozostawiam Was z blond-upięciem mojego autorstwa - być może pomoże Wam w ustosunkowaniu się do tematu :)


                         






   A tutaj przepiękna fryzura, która całkiem przypadkowo okazało się być może odrobina podobna do tej mojego autorstwa? :) Włosy są co prawda ciemne, ale delikatne refleksy sprawiają, że fryzura prezentuje się co najmniej tak ładnie, jak na włosach blond.






wtorek, 19 lutego 2013

Co kocham we fryzjerstwie?

Mechanizm działania naszych pasji zazwyczaj przypomina powyższy, samonapędzający się schemat.
Podobnie jest u mnie. Podstawową zaletą zajmowania się tym, co kochasz, jest fakt, że jesteś skazany na powodzenie :) A wracając do tematu - za co fryzjerstwo da się kochać z mojego punktu widzenia?
Poza prozaicznymi powodami, jak  to, że pozwala mi połączyć umiejętności manualne z wyobraźnią i sztuką techniczną (czyli to, w czym, powiedzmy, czuję się w miarę pewnie), kocham wyzwania, które mogę w tej dziedzinie podejmować. Każde włosy to dla mnie pewna historia, niosąca ze sobą "bagaż doświadczeń". Fascynujące jest, jak wiele kobiety potrafią opowiedzieć o swoich włosach, jak dobrze każda z nas je zna, i wie, gdzie przebiegają granice tego, co byłaby w stanie z nimi zrobić oraz jak często w związku z pewnymi doświadczeniami w naszym życiu, granice te jednak postanawiamy przekroczyć. Włosy to nasza wizytówka, wierzchołek osobowości, którą tworzymy. Zawsze z chęcią słucham wizji na temat fryzury, którą mam wykonać, bo stanowi to dla mnie podstawę, dopiero na tym gruncie mogę coś zbudować i postarać się to w odpowiednim kierunku pokierować. Fryzjerstwo nauczyło mnie tego, że w podejmowaniu decyzji nie ma jednej prawidłowej drogi i z tego względu nigdy nie przedkładam własnej wizji nad czyjąś. Efekt końcowy zawsze może być zaskakująco dobry i tylko od chęci podjęcia w danym momencie "ryzyka" przez osobę zainteresowaną zależy, jak daleko powinnam się posunąć w działaniu. Próby postawienia się w czyimś punkcie widzenia wiele mi dają, są pewnego rodzaju nauką w rozumieniu tego świata :). Abstrahując od tych filozoficznych rozmyślań, wydaje mi się, że najzwyczajniej w świecie łatwiej jest pokochać profesję, której celem statutowym jest dawanie radości innym. I to jest, niepodważalnie, główny powód mojej pasji, a zarazem jej cel!

piątek, 15 lutego 2013

Gotowi...do startu...start!

Najtrudniejszy pierwszy krok - to znana wszem i wobec teoria.
 Kiedy próbuję dopasować ją do mojego życia, zastanawiając się, który pierwszy krok był faktycznie i trudny, i przełomowy, moja pierwsza myśl dotyczy fryzjerstwa. Gdyby od samej chęci "dobrania się" z nożyczkami do głów wszystkich dookoła można było zostać fryzjerem, pewnie byłabym nim już gdzieś pomiędzy odstawieniem smoczka, a pierwszą lalką Barbie ;-) Niestety (albo na szczęście), aby w życiu coś osiągnąć - w każdej dziedzinie - trzeba na to najpierw ciężko zapracować. 
Co zatem w moim przypadku odwlekało podjęcie wyzwania? Z fryzjerstwem po prostu nigdy do końca nie było mi po drodze. Wszystkim dookoła, a więc siłą rzeczy i mnie, wydawało się, że to zbyt łatwa profesja, abym miała się jej podjąć (moja teoria zmieniła się teraz o 180 stopni). Z tego powodu właśnie w momencie podjęcia pierwszej, ważnej i "własnej" decyzji życiowej wybrałam liceum ogólnokształcące, a następnie studia. Nie sądzę, aby był to czas stracony, jednak teraz wiem, że najważniejsze to robić to, co się lubi/ kocha, bo tylko wtedy możemy robić to naprawdę dobrze. Okazało się, że aby spełniać marzenia, muszę najpierw do tego dojrzeć. 
A w tym momencie życia, w którym właśnie jestem, dojrzałam do czegoś nowego i stawiam kolejny krok, zakładając tego bloga. Chciałabym, aby sprawiał on radość zarówno mi, prowadząc go, jak i tym, którzy zechcą tutaj zajrzeć. Postaram się, aby oprócz tekstu, było jak najwięcej cieszących oko zdjęć - zarówno mojego autorstwa, jak i inspiracji wyszperanych w sieci. Co z tego wyjdzie, życie pokaże... :)