wtorek, 19 lutego 2013

Co kocham we fryzjerstwie?

Mechanizm działania naszych pasji zazwyczaj przypomina powyższy, samonapędzający się schemat.
Podobnie jest u mnie. Podstawową zaletą zajmowania się tym, co kochasz, jest fakt, że jesteś skazany na powodzenie :) A wracając do tematu - za co fryzjerstwo da się kochać z mojego punktu widzenia?
Poza prozaicznymi powodami, jak  to, że pozwala mi połączyć umiejętności manualne z wyobraźnią i sztuką techniczną (czyli to, w czym, powiedzmy, czuję się w miarę pewnie), kocham wyzwania, które mogę w tej dziedzinie podejmować. Każde włosy to dla mnie pewna historia, niosąca ze sobą "bagaż doświadczeń". Fascynujące jest, jak wiele kobiety potrafią opowiedzieć o swoich włosach, jak dobrze każda z nas je zna, i wie, gdzie przebiegają granice tego, co byłaby w stanie z nimi zrobić oraz jak często w związku z pewnymi doświadczeniami w naszym życiu, granice te jednak postanawiamy przekroczyć. Włosy to nasza wizytówka, wierzchołek osobowości, którą tworzymy. Zawsze z chęcią słucham wizji na temat fryzury, którą mam wykonać, bo stanowi to dla mnie podstawę, dopiero na tym gruncie mogę coś zbudować i postarać się to w odpowiednim kierunku pokierować. Fryzjerstwo nauczyło mnie tego, że w podejmowaniu decyzji nie ma jednej prawidłowej drogi i z tego względu nigdy nie przedkładam własnej wizji nad czyjąś. Efekt końcowy zawsze może być zaskakująco dobry i tylko od chęci podjęcia w danym momencie "ryzyka" przez osobę zainteresowaną zależy, jak daleko powinnam się posunąć w działaniu. Próby postawienia się w czyimś punkcie widzenia wiele mi dają, są pewnego rodzaju nauką w rozumieniu tego świata :). Abstrahując od tych filozoficznych rozmyślań, wydaje mi się, że najzwyczajniej w świecie łatwiej jest pokochać profesję, której celem statutowym jest dawanie radości innym. I to jest, niepodważalnie, główny powód mojej pasji, a zarazem jej cel!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz